Producenci słodyczy, fast foodów i innych produktów wysokoprzetworzonych dbają o to, aby ten rodzaj żywności był dla naszych dzieci niebywale atrakcyjny. Możemy oczywiście zgodzić się na to wszystko i biadolić lub… zabrać się do działania. Na przykład tak…
Rozmawiam z dzieckiem. Tłumaczę. A ono i tak wybierze batona lub hamburgera i frytki, jeśli będzie miało wybór.
Ostatnio w rozmowie z pewną zatroskaną mamą usłyszałam taki tekst. Pozostaje mi się zgodzić. I w sumie mogłabym tu skończyć, ale nie skończę!
Oczywiście, że słodycze czy fast foody są dla dzieci atrakcyjne. W dużej części to wina nas – dorosłych.
Bo nagradzamy słodyczami.
Bo ubieramy niezdrowe produkty w atrakcyjną „szatę”.
Bo świętujemy z ich udziałem.
Bo jak to? Prezent na Mikołajki czy święta bez słodyczy?
Bo jak to? Nie zorganizować urodzinek dziecka w sieci fast foodowej?
Współczesna kultura potrafi niebywale skutecznie stworzyć wartość w samej otoczce produktu spożywczego. Bo przecież sam produkt wartościowy nie jest. Przykłady? Jajka niespodzianki, zestawy sieci fast foodowej dla dzieci z bonusem w postaci zabawek, woda słodzona w butelkach z motywami bajkowymi…
Możemy się na to wszystko zgodzić i biadolić albo możemy starać się tworzyć treści alternatywne. Bo jedzenie to opowieść. Opowieść o kulturze, historii, życiu… A ludzie (zarówno mali jak i duzi) kochają historie. Historie trafiają do każdego człowieka bardziej niż moralizatorstwo czy nakazy lub zakazy.
Niedawno zabrałam moje dziecko do miejsca, gdzie opowieść o pewnym warzywie toczy się kołem, a dokładniej pyrą. Chodzi mi o Poznańskie Muzeum Pyry.
Samo Muzeum niewielkie, proste, ale historia o ziemniaku została opowiedziana tam w tak wspaniały sposób, że w powietrzu czuło się pasję i miłość przewodników do tej rośliny psiankowatej.
Z każdego prostego produktu spożywczego można stworzyć historię i można nim zainteresować dziecko. Naprawdę. Tylko czy jesteśmy gotowi na ten trud? Rodzice? Dziadkowie? Nauczyciele? Na trud uważności w celebrowaniu posiłków i koncentrowania się na tym, co i dlaczego jemy?
Kiedy wyszłyśmy z Muzeum moja córka ochoczo pałaszowała pyrę upieczoną w Muzeum. Wiecie co powiedziała? Że to najlepszy ziemniak, jakiego kiedykolwiek próbowała. Czy to był naprawdę najpyszniejszy ziemniak? Nie. Był najzwyklejszy. Wiem, bo też jadłam. Ale historia tego ziemniaka sprawiła, że smakował jak żaden inny.
A wiesz, że każdego dnia możesz sprawić, że Twoje dziecko na nowo odkryje marchew, cebulę, kalafior, zdrową domową pizzę czy cokolwiek innego? Wystarczy opowiedzieć historię i pozwolić na doświadczanie. Naprawdę.
Oto odpowiedź ekipy Muzeum na mój post na ich temat, który pojawił się na Facebooku:
My dzięki Wam naszym Gościom, odkrywamy dodatkowe, edukacyjne wartości naszego #muzeumpyry. Idziemy za ciosem i będziemy mieć dodatkowy program o zdrowym jedzeniu. „Jarzynowy Dwór Króla Pyry” , gdzie przestawimy historię i pokrętne losy innych warzyw. Od marca w Pyrze. Niechaj Pyra będzie z Wami.
Jeśli będziecie więc w Poznaniu, koniecznie odwiedźcie Muzeum Pyry. I twórzcie własne pasjonujące warzywne historie w domu.