Czy to już koniec? A może możesz coś zrobić dla planety?

Kilka dni dojrzewałam do napisania tego tekstu, bo naprawdę nie miałam pojęcia, co napisać. Żadne słowa nie opiszą tego cierpienia, które jest udziałem Australii. Mam natomiast przekonanie, że trzeba o tym pisać i mówić. Nawet jeśli brakuje słów. Australia płonie i wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni. Jeśli i Ciebie dopadł pesymizm, wiedz że można coś zrobić. Trzeba. Każdy z nas powinien.

Nie będę ukrywać, że coraz mniej wierzę w człowieka i jego instynkt samozachowawczy. Dopadają mnie czarne myśli i coraz bardziej obawiam się, że już za późno. Za późno, by na masową skalę decydenci i cale narody się opamiętały. Z natury jednak jestem idealistką, więc ten mój pesymizm nie pozwala mi milczeć i NIC nie robić. Chcę działać, żeby kiedyś móc powiedzieć, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby moje dziecko mogło żyć „normalnie” na tym świecie.

Oto kilka rzeczy, do których Cię zachęcam. Wybierz jedną, dwie, trzy lub najlepiej więcej. Rób to, co możesz, ale nie przestawaj. To kwestia niezbędnych działań długodystansowych.

1. Przejdź na „dietę klimatyczną”

Idealna dieta dla klimatu to dieta wegańska obfitująca w produkty nieprzetworzone i lokalne. Taka dieta nie dla wszystkich jest być może łatwa do wdrożenia, ale to co każdy z nas może zrobić, to ograniczenie produktów odzwierzęcych w diecie (mięsa, ryb, nabiału, jaj).

Zastanawiasz się, co dieta ma u licha do kryzysu klimatycznego? Ma i jest to niestety związek bezpośredni. Wycinka lasów odbywająca się na całym świecie pod uprawy roślin przeznaczonych na paszę dla zwierząt hodowlanych, zanieczyszczenie środowiska wynikające z produkcji i transportu mięsa, funkcjonowanie wielkich zakładów (rzeźni oraz przetwórczych) – to wszystko przykłada się, oprócz oczywistego problemu paliw kopalnych, do sytuacji, z którą mamy do czynienia w Australii.

Nie musisz przechodzić od razu w 100% na dietę wegańską, ale zwiększenie ilości roślin i zastąpienie nimi części produktów odzwierzęcych może wyjść Ci dodatkowo na zdrowie. Dieta fleksitariańska, a więc ograniczająca produkty odzwierzęce, staje się nie tylko coraz bardziej popularna, ale uznawana jest za jedną z najlepszych diet. Może przeciwdziałać zachorowaniu na schorzenia dietozależne. Zrób coś więc dla zdrowia i klimatu – 2 w 1.

Przykłady i pomysły? Proszę bardzo! Mleko sojowe do płatków zamiast krowiego, kotlet z ciecierzycy zamiast tradycyjnego mielonego, fasolka po bretońsku bez kiełbasy, sałatka roślinna z produktów sezonowych i lokalnych zamiast takiej z konserwowych, z dużym udziałem produktów odzwierzęcych.

Nie musisz (a nawet raczej nie dasz rady) zmienić od razu wszystkiego, ale każdego dnia dasz radę zrobić na pewno choć jedną rzecz, choć jeden posiłek, choć jedne zakupy.

2. Ogranicz plastik

Ograniczenie plastiku nie jest łatwe – szczególnie biorąc pod uwagę sektor spożywczy. Każdego dnia mnóstwo ludzi kupuje jogurty, serki, warzywa, owoce, mięso, ryby, i inne produkty gotowe pakowane w plastik. I ja do nich należę, bo muszę być na ścisłej diecie bezglutenowej. Bezpieczne dla mnie produkty są niestety pakowane w tworzywa sztuczne. Natomiast mam kilka swoich sposobów na ograniczenie plastiku:

  • Noszę swoje torby na zakupy, a jeśli o nich zapomnę do kupuję papierową lub proszę sprzedawcę o karton.
  • Kupując warzywa i owoce wybieram zwykle te bez folii.
  • Jeśli kupuję coś w folii to w miarę możliwości staram się, aby były to większe opakowania.
  • Staram się kupować jak najmniej pakowanych gotowców.
  • Jeśli mam wybór, kupuję zawsze produkt w szkle, zamiast w plastiku (to dotyczy np. keczupu, musztardy, przecieru pomidorowego, soku, oliwek, dezodorantu etc.).
  • Powtórnie używam plastikowych torebek (np. tych po mrożonych warzywach). Przydają się do pakowania drobiazgów czy rzeczy na wyjazdy.
  • Piję filtrowaną kranówkę, a jeśli już sięgam po wodę mineralną (najczęściej w lokalach lub na wyjazdach) to wybieram taką w szkle, o ile się tylko da.

Jeśli nie jesteś na diecie bezglutenowej, możesz kupować produkty sypkie (płatki, rośliny strączkowe, kasze, orzechy, pestki i ziarna) na wagę. W większych miastach zaczynają się pojawiać sklepy z towarami luzem, a i więksi gracze na rynku (np. hipermarkety) również zauważają ten trend i wychodzą naprzeciw potrzebom osób próbujących żyć w duchu zero waste.

Na grupach zero waste coraz częściej pisze się o tym, w których sklepach można kupić towary na wagę do swoich opakowań. Korzystaj z tej wiedzy i zabieraj swoje opakowania na zakupy.

3. Ogranicz zakupy

Namawiając Cię do ograniczania zakupów mam na myśli wszelkie rzeczy, które kupujesz, bo wydaje Ci się, że musisz je mieć. Dotyczy to ubrań, kosmetyków, sprzętów, elektroniki, zabawek, gadżetów. Pomyśl, ile tworzyw sztucznych musiało powstać, aby zabezpieczyć Twoje „potrzeby”. Zastanów się nad śladem ekologicznym, który pozostawiają za sobą transportowane przez wiele kilometrów elementy i końcowe produkty. Czy naprawdę musisz to wszystko mieć?

U mnie sprawdza się w tym względzie jedna metoda. Jeśli chcę coś kupić, zwyczajnie nie pozwalam sobie na zakup danej rzeczy od razu. Wdrożyliśmy tę zasadę przez mojego męża. I wiesz co? Po kilku dniach/tygodniach okazuje się zwykle, że nie potrzebujemy produktu, którego zakup rozważaliśmy.

W ten oto sposób do tej pory nie kupiliśmy: ekspresu do kawy, szybkowara, nowej kuchenki i wielu innych.

W kontekście jedzenia, również warto kupować mniej. Z pewnością zdarzyło Ci się wyrzucić jedzenie, którego zwyczajnie było za dużo (nie tylko w święta). Jak nie wyrzucać jedzenia? Najlepiej robić zakupy częściej, a mniejsze, w pobliskich punktach handlowych. Wtedy mniejsze ryzyko, że zbyt duża ilość kupionych produktów zepsuje się nam w lodówce czy szafce.

4. Kupuj rzeczy używane oraz produkty od lokalsów

Zastanów się: może jesteś w stanie znaleźć produkt używany, który zrealizuje Twoją potrzebę? To będzie zawsze lepsza opcja. Kupiliśmy w minionym roku kilka używanych produktów (np. gry na PlayStation czy deskorolkę dla naszej córki). To opcja zdecydowanie lepsza dla środowiska, a do tego dla kieszeni.

Druga kwestia to wybór producentów czy oferentów lokalnych. Wspomniane wyżej gry i deskorolkę kupiliśmy lokalnie, a więc w naszym mieście, aby nie generować dodatkowej emisji dwutlenku węgla wynikającej z transportu tych produktów. Oczywiście nie zawsze się tak da, ale jak się uda to satysfakcja gwarantowana. Tylko trzeba o tym zacząć myśleć. Najczęściej o takich kwestiach nie myśli się wtedy, kiedy kupuje się kompulsywnie. Dobrą zasadą jest więc przemyślenie 10 razy tego, czy faktycznie musimy coś kupić (patrz: punkt 3).

Kupowanie od wytwórców i producentów lokalnych dotyczy nie tylko produktów używanych, ale żywności jak i nowej odzieży czy innych dóbr. Ograniczamy w ten sposób emisję CO2, a do tego często możemy się cieszyć lepszą jakością produktów. Minus bez wątpienia jest taki, że bywają one często nieco droższe. Pamiętajmy jednak: za tanie produkty przywożone z Chin i innego Tajwanu już niebawem zapłacimy wszyscy bardzo wysoką cenę.

5. Przemieszczaj się ekologicznie

Wybieraj rower, komunikację miejską, tzw. transport zbiorowy (pociąg ew. autobus). Ograniczaj jazdę autem (szczególnie w pojedynkę), wycieczki samolotem. Oczywiście wyprawa w odległe zakątki świata jest możliwa i sensowna tylko samolotem, ale może możesz zrezygnować choć z lotów krajowych na rzecz pociągów?

6. Uprawiaj nacisk na władze i decydentów

Warto wysyłać wiadomości do naszych władz, aby (do tej pory bierne w działaniach proekologicznych) zaczęły wreszcie robić to, czego od nich oczekujemy. Te potrzemy MUSIMY artykułować jak najczęściej – nie tylko kiedy dzieją się tragedie, ale zawsze wtedy, kiedy widzimy, że władze nie robią nic.

Mail do premiera Morawieckiego wysłany? Odezwij się też do ulubionych producentów żywności, restauratorów, sieciówek. Zachęcaj do wprowadzenia produktów i dań wegańskich, minimalizacji plastiku, wprowadzania produktów na wagę oraz lokalnych produktów zamiast tych zza oceanu.

Jeśli w Twoim mieście odbywają się demonstracje proekologiczne, bierz w nich udział. Chodź na protesty. Niech osoby odpowiedzialne za decyzje kluczowe dla ekosystemu widzą, że ich działania (lub ich brak) są zauważane przez jak największą grupę ludzi.

Zaangażuj się w działania proekologiczne i wspieraj organizacje i inicjatywy, które walczą o dobro środowiska, o prawa zwierząt i naszą świadomość w tym zakresie, np. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, organizacje prozwierzęce, skupione wokół tematu zero waste etc.

7. Oszczędzaj wodę i energię

To niby podstawowe kwestie, o których jednak często zapomina się w natłoku spraw:

  • Bierz szybki prysznic zamiast kąpieli.
  • Korzystaj w ekologiczny sposób z pralki i zmywarki.
  • Gaś światła w pomieszczeniach, w których nie przebywasz.
  • Używaj żarówek LEDowych.
  • Korzystaj racjonalnie z energii cieplnej: może nie musisz mieć w domu 23 stopni, a wystarczy 21?

Podsumowanie

Jak widzisz każdy może coś zrobić, a do tego wszyscy możemy zrobić część z tych rzeczy już dziś. W zależności od Twojego trybu życia, zdrowia, finansów wybierz to, co będzie możliwe do wdrożenia już teraz. Jeżeli będziemy dłużej czekać z realnymi działaniami, na pewno nic dobrego się nie zadzieje, a problemy będą postępować.

Prześlij link do tego artykułu znajomym i rodzinie. Być może po lekturze ktoś zmieni choć jedną małą rzecz w swoich działaniach. Teraz wszystko jest na wagę złota.

Koniecznie daj znać, co Ty robisz dla klimatu. A może coś zamierzasz zmienić?

 

Aga Kopczyńska

Aga Kopczyńska

Jestem dietetyczką i szkoleniowczynią. Zajmuję się propagowaniem zdrowych nawyków. Znajdziesz tu inspiracje zdrowotne, kulinarne i nie tylko.

Zasubskrybuj kanał YouTube AgaMaSmaka

Wolisz oglądać zamiast czytać?

Zasubskrybuj kanał YouTube

6 odpowiedzi na “Czy to już koniec? A może możesz coś zrobić dla planety?”

Witaj
To co słyszę, czytam i oglądam o Australii jest przerażające, przed oczami mam zwierzęta, które w wyniku pożaru straciły życie, próbuję zrozumieć wyliczenia, o stratach i zagrożeniu, konsekwencji, które są obezwładniające…
Jestem zdumiona (jakoś nie byłam całkiem tego świadoma), ale wszystkie Twoje punkty spełniam każdego dnia, jedne bardziej drugie mniej, uczę się żyć inaczej…
Napisałam parę tygodni temu do firmy, u której, co jakiś czas dokonuję zakupy, z prośbą, aby przemyśleli sprawę opakowań swoich produktów, bo aż żal patrzeć na te puszki (nie są z metalu, ani tworzywa, na zewnątrz papierowe ale w środku już nie), które zużyte, w dużej ilości, nie wiadomo co z nimi zrobić, że coraz rzadziej kupuję, bo nie podoba mi się myśl wyrzucania nie potrzebnego opakowania (bo ileż można ich mieć?), może papierowe torebki, których zawartość przesypię do puszki? Odezwali się, że wezmą to pod uwagę… ostatnio wprowadzili etykiety, którymi można obkleić ich opakowania… no cóż, dobry początek. Ale dlaczego o tym piszę? Bo tak jak napisałaś, żeby przestać być biernym. Naprawdę, pisałam do nich, nie wierząc, że mi odpiszą, że wezmą moje wynurzenia na poważnie, a jednak! Moja wiadomość nie zgubiła się wśród setek wiadomości, jak założyłam na początku.
Ale to tylko taka jedna optymistyczna treść… bo tu gdzie mieszkam, odnoszę wrażenie, że jestem jedyna, z moim podejściem (często słyszę, że za dużo czytam albo za dużo myślę – to bliscy) O ile panie na kasie, cierpliwie wyłapują produkty na wagę, to w warzywniaku (!), kiedy idę po kapustę z własnym pojemnikiem, traktowana jestem jako dziwaczka, zresztą, nie tylko w warzywniaku… ale drażni mnie odgłos odrywanych jednorazówek.
Nie jestem 100% eko (że tak powiem), bo zdarza mi się popełnić błędy, ale wyciągam wnioski i staram się ich nie powielać, niemal codziennie dowiaduję się czegoś nowego (przedwczoraj co nieco dowiedziałam się o papierze toaletowym) i edukuję moje dzieci i męża :)
Ale mam wrażenie, że to za mało. Za mało jest ludzi otwartych na zmianę. Za mało się o tym mówi wszędzie.

Dziękuję Ci za ten komentarz. Mimo, że daleko mi również do bycia zero waste (grzeszę dużo, ale staram się jak najmniej). Też czasem łapie mnie pesymizm. Bo widzę, że większość ludzi ma to wszystko w czarnej dziurze. Natomiast już niejednokrotnie panie w biedronce, lidlu, a nawet lokalnym warzywniaku zwracały uwagę na nasze worki do warzyw (używamy takich z ikei do brania bielizny :))). Wierzę, że im więcej osób będzie to widziało, pytało, rozmawiało, tym więcej ziaren zostanie rzuconych na glebę. Oby była żyzna. Bo kiedyś (może niebawem) i tak przyjdzie moment, że trzeba będzie zacząć coś robić (i to dużo). Braki wody w Polsce to już nie scenariusz fantasy. Skierniewice tego lata już doświadczyły tego niestety. Podsumowując: też mam czasem czarne myśli, ale z drugiej strony trzeba działać, bo może to coś przyniesie. Dlatego tak ważne, żeby wspierać tych wszystkich, którzy edukują, organizują, protestują. Żeby docierało do jak największej ilości ludzi. Pozdrawiam ciepło

dieta klimatyczna – bardzo fajny pomysł :-) klimatyczny styl życia – szanujmy zasoby i wykorzystujmy je wiele razy do końca. U nas wszystko jest segregowane, papier jest zapisywany z dwóch stron, torebki są bawełniane a odpadów naprawdę mało. Niestety wiele jest jeszcze do zrobienia ale jestem przekonana ze się uda :-)

Ago!
Bardzo dobrze, że poruszasz środowiskowo-przyrodniczo-społeczne tematy. Żyjemy obecnie w czasach nadmiaru, możemy mieć wszystko, stać nas finansowo na bardzo dużo. I gdyby tylko rozpatrywać nasze dobro (ludzkie, choć może raczej zawężone do krajów rozwiniętych i rozwijających się) i to tylko w chwili obecnej, to wydawałoby się że jest pięknie. Ale warto spoglądać szerzej, więcej widzieć, zastanawiać się, analizować. Wyjrzeć dalej, o wiele dalej poza własny czubek nosa, odnaleźć w sobie empatię i współodczuwanie.
Podoba mi się bardzo ruch zero waste i jego założenia, czyli zasada 5xR: refuse (odmawiaj sobie, czy rzeczywiście tego potrzebuję), reduce (redukuj np. ilość), reuse (używaj powtórnie. kupuj używane), recycle (wybierajmy rzeczy, które możemy poddać recyklingowi), rot (kompostuj, wybieraj te produkty, które nadają się na kompost, czyli też bez opakowań). Te zasady są jednym z elementów racjonalnego podejścia do konsumowania.

Natomiast co do weganizmu, którego jestem entuzjastką, jednak widzę też jego ciemne strony. Piszesz, Aga, o mleku sojowym (na marginesie dodam że wolę wyciskane ręcznie z polskich płatków owsianych). Dla mnie soja nie jest czysta etycznie. Podobnie jak olej palmowy. Jak cukier trzcinowy. Coraz bardziej powątpiewam też w czystość kokosów – oleju, mleka. Puszcza Amazońska rokrocznie płonie przez hodowców bydła i rolników którzy chcą mieć pola pod uprawę soi. Palma oleista jest sadzona na miejscu karczowanych lasów tropikalnych Indonezji (ogromne tempo deforestracji). Kiedy na opakowaniu oleju kokosowego widzę pochodzenie: Indonezja lub Malezja zapala mi się żółte światło: czy pod uprawy palmy kokosowej nie są wycinane kolejne hektary lasów tropikalnych (jak pod palmę oleistą), tylko jeszcze się o tym nie mówi? Ubywanie naturalnych ekosystemów Madagaskaru (wraz z ich endemicznymi gatunkami) to efekt sadzenia trzciny cukrowej… Certyfikat ekologicznej uprawy? To mit – co z tego że nie było przy uprawie używanych pestycydów, skoro zrujnowano środowisko przyrodnicze, żeby tą uprawę założyć (np. lasy tropikalne).
Nie ma gotowej odpowiedzi na to co wybrać i każdy z nas powinien sam we własnym sumieniu to rozważyć. Wszystko, co robimy, co wybieramy ma swój koszt środowiskowy/przyrodniczy. Dla mnie niszczenie naturalnych ekosystemów i pozbawianie środowisk życia dla gatunków, które tam ewoluowały, tam żyją od tysięcy lat jest barbarzyństwem.
Wybierajmy jak najczęściej produkty lokalne, żywność ekologiczną – ale wszystko z głową, nie dajmy się omamić.

Polecam też film Antrpocen – sporo pokazuje zmian na Ziemi spowodowanych przez człowieka.

Pozdrawiam serdecznie, Ciebie Aga i Ciebie, czytelniku Agowo-Smakowego bloga :-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *