Minimalizm jako filozofia życia czyli jak dalej wdrażam prostotę

Kilka miesięcy temu pisałam o tym, że zachwyciła mnie filozofia minimalizmu. Różne filozofie potrafią człowieka zachwycać, ale co dalej? Czy po kilku miesiącach moja sztuka minimalizmu wzbiła się na wyższy poziom? Co jeszcze można zmienić w kuchni, garderobie i codziennym funkcjonowaniu, aby minimalizm w życiu naprawdę rozkwitał i aby żyło się po prostu łatwiej? Oto druga część moich perypetii z upraszczaniem sobie życia.

Jedna rzecz od kwietnia nie zmieniła się na pewno. Dalej uważam, że mam wiele do zrobienia. Dużo pracy przede mną. Wiem, że chcę ją wykonać, ale to ciągłe działanie, które w moim przekonaniu jest potrzebne, żeby odzyskać… spokój i czas w życiu. Nie aby odzyskać tylko miejsce. Aby odzyskać czas i spokój. Takie jest moje zdanie. Zmiany w obrębie wyposażenia wnętrz, zwyczajów porządkowych czy ograniczania liczby przedmiotów w domu mają na celu nie cięcia dla cięć samych w sobie, ale zmianę całokształtu funkcjonowania na lepsze.

Minimalizm w mieszkaniu

W kwietniu pisałam, że się wyprowadzam i przeprowadzka, która miała miejsce w czerwcu, była motorem do pozbycia się wielu zbędnych rzeczy. Niestety rozpakowując się w nowym mieszkaniu, zauważyłam, że dalej mam zbyt wiele wszystkiego i konieczne jest kolejne sortowanie.

To, co jest jednak ważne w tym wszystkim:

– Przeprowadziłam się na mniejszą przestrzeń i to był krok, który niejako zmusił mnie do intensywniejszego odgracania.

– Bardzo ograniczyłam ilość moich książek. Robiłam kilka podejść do uszczuplania mojej domowej biblioteczki, ale jestem bardzo usatysfakcjonowana efektem moich działań. Część książek trafiła do znajomych, część do zbiórki dla bibliotek, część do bookcrossingu. Przede wszystkim przestałam się łudzić, że wrócę do lektury opasłych tomów ze studiów. ;-) Jedynym „problemem” są aktualnie książki mojego dziecka, bo jest ich naprawdę dużo, ale tym się zupełnie nie przejmuję, bo młoda będzie z nich „wyrastać”, a wtedy naturalnie będą znikać z domu i lądować u nowych zainteresowanych nabywców.

– Z założenia nie kupiliśmy do nowego mieszkania żadnych dodatkowych elementów takich jak: firany, zasłony, dywany, dywaniki, serwety. Nie lubimy ich, nie potrzebujemy i przez to czujemy się w pomieszczeniach lepiej.

Minimalizm w kuchni

Moja kuchnia jest ostatnio jeszcze szybsza niż zwykle i bardzo nudna. Oznacza to po prostu działanie na półautomacie pozbawione eksperymentów kulinarnych i nowatorskich zabiegów. Mam ostatnio mnóstwo rzeczy na głowie i wiele komplikacji życiowych i logistycznych, co wymusza na mnie stosowanie wręcz banalnie prostych rozwiązań. Znasz ten stan, kiedy wiesz, że i tak nie jesteś w stanie zrobić wszystkiego, co trzeba? Ostatnie tygodnie to dla mnie właśnie taki permanentny kołowrotek. Nie widać końca i jak pomyślę, ile mam rzeczy na głowie w najbliższym czasie to aż włosy dęba stają.

Moje gotowanie od zawsze było minimalistyczne, ale teraz jeszcze bardziej odeszłam od przygotowywania posiłków wieloskładnikowych. Zrozum mnie dobrze: dalej dbam u urozmaicenie, ale gotuję jeszcze prościej.

Najczęściej moje posiłki w biegu wyglądają tak, że komponuję ze sobą produkty z czterech grup składników na podstawie tego, co jest (najczęściej już ugotowane) na zapas w lodówce. W ciągu dnia jem zwykle 4 posiłki (czasem 5). Jeśli jem 5 to pozwalam sobie często na powtórzenie w ciągu dnia jednego z nich.

Przykładowo mój wczorajszy obiad wyglądał tak, że na szybko poddusiłam kapustę pak choi z pomidorami, dodałam niewielką ilość ugotowanej poprzedniego dnia soczewicy oraz sałatę rzymską. Normalnie dodałabym kaszę, ale ugotowanej w lodówce już nie było, więc zjadłam kromkę chleba. Do tego ziarna słonecznika. Nie, nie jem idealnie. Nigdy nie jadłam idealnie. Jednak mimo życiowej zawieruchy mam wrażenie, że jem wystarczająco zdrowo.

Niniejszym wyjaśniam więc, dlaczego nie dodaję ostatnio nowych przepisów. Po prostu nie jem aktualnie nic, co mogłabym dumnie nazwać „przepisem”. Taki czas.

Minimalizm w szafie

Z ciuchami miałam problem, od kiedy pamiętam. Kupowałam coś, co wydawało mi się, że będzie super na mnie leżało, a z czasem okazywało się, że wcale nie leży, szybko się zużywa lub nawet nie bardzo lubię w tym chodzić. Nigdy też nie miałam jakiegoś wyjątkowo dobrego wyczucia stylu. To, co dla mnie zawsze się liczyło to swoboda, wygoda i to coś bliżej nieokreślonego, co sprawia, że po prostu czujesz się w danym ciuchu dobrze.

W ubraniach od KOKOworld czuję się po prostu świetne, bo są wygodne, wykonane z przyjaznych środowisku materiałów, przyjemnych w użytkowaniu. Na zdjęciu jestem w ubraniach z kolekcji zimowej: spodnie Knot It, bluzka Be My Valentine, i moja ulubiona „okryjbieda” (tak nazywam narzutki) czyli sweter misty melange.

I uwaga: po wielu latach, bezsensownie wydanych pieniądzach na szmatki z Bangladeszu czy innego Tajwanu wreszcie w mojej szafie jest tak, jak ma być. Czyli w 70% idealnie. Piszę w 70%, bo przyznam, że jeszcze 30% to rzeczy, które akceptuję, ale nie pałam do nich wielką miłością. Specjalistki od minimalistycznych szaf twierdzą, że dobrze w każdym swoim ciuchu czuć się wspaniale. Do tego zmierzam, ale nie jakoś szybko, bo dopóki nie dobiję i nie zużyję tych 30% to się ich nie pozbędę, bo są akceptowalne.

Muszę tu przyznać bez grama przesady, że większość z tych moich ulubionych 70% to ubrania marki KOKOworld. Odkąd już dobrze ogarnęłam ich rozmiarówkę, wszystko co od nich nabędę, leży na mnie tak, jak chcę, a przede wszystkim czuję się w ich ubraniach po prostu świetnie. Dodatkowo mam poczucie, że użytkując je, zamiast produktów z sieciówek, wspieram działania prośrodowiskowe i prospołeczne. Marka ta jest zaangażowana w szerzenie idei zero waste oraz odpowiedzialności przemysłu modowego.

Jeśli masz ochotę przetestować ich ubrania to mam specjalnie dla ciebie kod rabatowy na zakupy online w KOKOworld: AGAMASMAKA30.
Kod ważny jest do końca listopada i upoważnia do zniżki 30 PLN na zakupy powyżej kwoty 150 PLN.

Jeżeli natomiast chcesz zrobić coś dobrego i pomóc zdolnym dziewczynom z Wysp Zielonego Przylądka to możesz dołączyć do drugiej już zbiórki używanych jeansów, którą organizuje KOKOworld. Jeansy zostaną przerobione na wspaniałe rzeczy, które zostaną następnie wystawione na aukcji na rzecz młodych zdolnych! Jeśli więc planujesz odchudzić swoją szafę, warto zrobić to teraz. Zbiórka trwa do końca października. Więcej przeczytasz na stronie KOKOworld.

Na czym polega mój minimalizm w garderobie?

– Mam coraz więcej rzeczy kompletnych, a więc takich, które nie wymagają dodatków, są w miarę samodzielne i praktyczne (np. kombinezony, sukienki, tuniki). Ich założenie nie wymaga ode mnie wyszukiwania pasujących elementów garderoby, które będą z nimi współgrały. Zakładam i lecę.

Różne kombinezony są zwykle dostępne w KOKO. Ja mam aż dwa (zielony i niebieski), bo je uwielbiam. Są bardzo praktyczne.

– Mam rzeczy, które faktycznie noszę. Nie, to nie takie oczywiste. Na pewno nie tylko ja miałam tak, że w mojej szafie zalegały ubrania, które zakładałam raz na rok lub rzadziej. Teraz nie ma o tym mowy. Mam mniej, ale wszystko jest noszone.

– Wybieram minimalistyczne ubrania, a więc po prostu rzeczy uniwersalne, czyli np. sukienkę, która może być noszona jako tunika, spodnie, które można ubrać na bardziej oficjalne wyjście, ale które również nadają się na co dzień. I tu marka KOKOworld jest niezastąpiona, bo jestem w stanie u nich znaleźć takie rzeczy, które zmieniają swoje zastosowanie według potrzeby i czasem za sprawą odpowiednich dodatków.

Na zdjęciu tunika summer tube navy od KOKO.

– Odeszłam od kojarzących się z minimalizmem w modzie czerni i szarości. To znaczy dalej mam w szafie dużo ciemnych rzeczy, ale pojawiło się też sporo kolorów. I okazuje się, że ich łączenie może być bardziej dowolne niż nam się wydaje. Dla mnie kolory są dużo lepsze niż stonowane ciemne barwy jeszcze z jednego względu… Mam dwa psy, które zostawiają na mnie niewyobrażalne ilości sierści. Na ciemnych ciuchach widać to od razu, więc poszłam w kolory i bardzo sobie cenię to rozwiązanie. Minimalistyczna szafa nie musi być przecież nudna. Może być kolorowa i praktyczna.

– Ograniczyłam rzeczy, które noszę „po domu”. Kiedyś magazynowałam zużyte ubrania zakładając, że będę je nosić w scenerii popołudniowo-domowo-kanapowej. Niestety efekt był taki, że czułam się w nich źle, a ich ilość rosła, zapychając szafkę. Pozbyłam się ich nadmiaru, zostawiając tylko kilka sztuk takiej odzieży, którą faktycznie lubię.

Ograniczenia zakupowe

Nie kupuję książek! Moim pierwszym nawykiem jest teraz szukanie interesujących mnie pozycji w bibliotece. A że nasza lokalna Biblioteka Elbląska ma katalog online, jest to bardzo proste i wygodne. Jeśli książki w bibliotece nie ma, czekam aż ktoś ze znajomych daną książkę mi pożyczy lub sięgam po audiobooka. Ta ostatnia opcja dzieje się stosunkowo rzadko, bo jestem „czytelniczką starej daty” i wolę książki w formie graficznej.

Jeśli mam cokolwiek do kupienia: niezależnie od tego, czy mowa o ubraniach, produktach spożywczych, sprzętach czy czymkolwiek innym, myślę bardzo długo zanim zdecyduję się na zakup. Nie ma już u mnie miejsca na spontaniczne zakupy. Zauważyłam, że unikam dzięki temu nietrafionych nabytków. Podam przykład: kilka tygodni temu pytałam na Facebooku o rady dotyczące szybkowara. I co? I nic. Do dziś go nie kupiłam, bo jeszcze myślę, czy NAPRAWDĘ jest mi potrzebny.

Minimalistyczny styl życia

Po co to wszystko? Po co ograniczać ilość zbędnych przedmiotów w naszym otoczeniu? Po co rezygnować z zakupów rzeczy, które sprawiają drobne przyjemności? Po co upraszczać sobie życie? Myślę, że nie będziesz wiedzieć po co, dopóki nie znajdziesz się w momencie, w którym pomyślisz sobie, że brakuje ci powietrza, przestrzeni i miejsca w życiu na realizację twoich priorytetów.

Jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmiało, muszę przyznać, że ostatnie miesiące dały mi trochę w kość. Działo i dzieje się dużo. Życie uczy mnie tego, że to, co jest naprawdę ważne nie ma nic wspólnego z tym, do czego większość z nas dąży niejako z automatu.

Coraz częściej chce mi się żyć wolniej, robić mniej, mieć czas dla bliskich, dla siebie i wziąć oddech. Nie myślę więc o minimalizmie w znaczeniu tylko i wyłącznie usuwania zbędnych rzeczy, ale i pozbywania się niepotrzebnych aktywności oraz zobowiązań czy bardziej świadomego życia (również w kontekście zakupów). Minimalizm w domu to dla mnie minimalizm w życiu. To może mieć i ma same plusy: również w kontekście oszczędności finansowych i generowania mniejszej ilości śmieci.

Spotkamy się tu pewnie za jakiś czas i napiszę Ci, jak idzie mi dalej moja praca nad tym wszystkim, OK?

Zdjęcia użyte we wpisie zostały zrobione w ubraniach marki KOKOworld. 

Jeśli chcesz pozbyć się jeansów, których już nie nosisz to możesz wysłać je do KOKO i pomóc uzdolnionym nastolatkom na Cabo Verde. Z twoich spodni powstaną piękne rzeczy, które zostaną wystawione na aukcję charytatywną na rzecz młodych, zdolnych kobiet.
Więcej szczegółów na temat akcji znajdziesz na stronie KOKOworld.

Jeśli chcesz zrobić zakupy online w KOKOworld to skorzystaj z kodu rabatowego specjalnie dla moich czytelników: AGAMASMAKA30.
Ważny jest do końca listopada i upoważnia do zniżki 30 PLN na zakupy powyżej kwoty 150 PLN.

Aga Kopczyńska

Aga Kopczyńska

Jestem dietetyczką i szkoleniowczynią. Zajmuję się propagowaniem zdrowych nawyków. Znajdziesz tu inspiracje zdrowotne, kulinarne i nie tylko.

Zasubskrybuj kanał YouTube AgaMaSmaka

Wolisz oglądać zamiast czytać?

Zasubskrybuj kanał YouTube

4 odpowiedzi na “Minimalizm jako filozofia życia czyli jak dalej wdrażam prostotę”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *