Jak przetrwać jesień z koronawirusem i jak dać przetrwać innym?

Budowanie nawyków to ciężka sprawa. Czasem bolesna. Jednak to nawyki decydują o tym, co, kiedy i jak jemy. To nawyki determinują fakt, czy i jak o siebie dbamy. Często właśnie początkiem dbania o swoje zdrowie jest zbudowanie jednego pojedynczego nawyku, który z czasem pociąga za sobą inne – równie ważne dla naszego dobrostanu. Dziś zachęcam Cię do zbudowania dobrych nawyków profilaktyki zdrowotnej w czasie pandemii – nie tylko dla siebie, ale też dla innych.

Kolejna jesień przed nami. Nowa jesień, nowa ja, chciałoby się powiedzieć. Jednak niestety trochę się zmieniło, choć co roku jesień i zima mnie nieco stresowały. Szczególnie w czasie, gdy moja córka często zapadała na zapalenie oskrzeli. Później ten czas niepokoił mnie bardziej, kiedy mój mąż miał 2 lata z rzędu operacje w sezonie grypowym. Stres był jeszcze większy, kiedy moja mama przyjmowała chemioterapię, a później radioterapię w okresie, kiedy wirusy latały wszędzie, a jej infekcja mogła spowodować przerwanie niezbędnego leczenia. Z czym by się to łączyło, nie będę nawet opisywać.

Kiedy wspominam te chwile, myślę teraz szczególnie o osobach z deficytami odporności, leczących się onkologicznie, astmatykach, seniorach z wieloma schorzeniami współwystępującymi i o wszystkich tych, którzy definiowani są przez specjalistów jako osoby z grup ryzyka. Myślę o nich, bo jestem w stanie wyobrazić sobie ich strach, niepewność w obecnej sytuacji, kiedy liczba zakażeń koronawirusem rośnie.

Doktor Paweł Grzesiowski, który jest ekspertem dość często wypowiadającym się na temat rozwoju pandemii w naszym kraju, zwraca często w mediach uwagę na to, że SARS-CoV-2 jest wirusem bliskiego kontaktu. Stąd ogniska na weselach, imprezach rodzinnych i in.

Przestrzeganie pewnych podstawowych środków bezpieczeństwa może mieć jednak decydujący wpływ na zarażenie – nie tylko nas, ale także osób wymienionych wyżej, które niestety ponieść mogą bardzo dotkliwe konsekwencje zachorowania na COVID-19.

Dlatego właśnie chciałabym Cię bardzo zachęcić do stosowania się do rekomendacji, bo nawet jeśli będziesz mieć szczęście bezobjawowego przechorowania koronawirusa, to już Twoja mama, dziadek, sąsiadka, współpracownik mogą takiego szczęścia nie mieć.

Mówi się, że zawsze lepszy znany wróg niż nieznany. W tym kontekście niestety wróg jest o tyle problematyczny i jeszcze nieznany, że bezobjawowi pacjenci (których jest sporo) mogą nawet nie wiedzieć, że zarażają. To mogę być ja, to możesz być Ty. Jednak możemy zrobić kilka prostych rzeczy.

Maseczki ochronne

Noś maseczkę. Wiem, że w mediach, od początku pandemii, pojawiały się różne wypowiedzi ekspertów i polityków. Jednak dane naukowe wskazują,  że noszenie maseczek ma sens, jeśli chodzi o rozprzestrzenianie się wirusa – nie tylko koronawirusa, ale również chociażby grypy.

Jako najskuteczniejsze wymienia się maski ​​N95, ale także zwykłe trójwarstwowe maseczki chirurgiczne czy te samodzielnie szyte z bawełny również wykazują skuteczność w ograniczaniu rozprzestrzeniania się wirusa.

Noś maseczkę tak, aby zakryć usta i nos. Zwracaj uwagę osobom, które odkrywają część twarzy, bo jest to działanie na niekorzyść ich zdrowia, ale również zdrowia innych.

Zachowaj dystans tam, gdzie się da

1,5 metra to minimum. Oczywiście nie zawsze się da, ale w sytuacjach zawodowych, towarzyskich naprawdę to my często decydujemy, jak będzie wyglądał nasz kontakt z drugim człowiekiem. Zdarza się, że idziemy za nawykiem, potrzebą bliskości. Mnie też nie raz się zdarzyło, że się zapomniałam i nie przestrzegałam zasady dystansu tak, jak być może powinnam. Jednak uczę się tego, bo to nawyk, który będzie musiał pozostać z nami na dłużej obserwując to, jak rozwija się pandemia. Tym bardziej, że nie mamy jeszcze ani szczepionki na koronawirusa ani leku, który mógłby pozwolić nam spać spokojnie.

Oczywiście nie zawsze da się zachować dystans (patrz: dzieci) i nie da się odizolować od ludzi skoro wszyscy pracujemy, uczymy się i musimy funkcjonować w społecznościach, bo potrzebujemy siebie nawzajem (nie tylko fizycznie, ale i psychicznie). Starajmy się po prostu zachować odległość tam, gdzie się da. Nie uczestniczmy bez maseczek w wydarzeniach, spotkaniach, na których znajduje się większa ilość osób.

Często myj ręce

Częste mycie rąk to podstawa. Już wiesz zapewne, że koronawirus potrafi przetrwać na niektórych powierzchniach całkiem sporo czasu. Ja bardzo często myję ręce: po przyjściu do domu, ale również w trakcie gotowania, gdy np. wypakowuję jakieś produkty z opakowań. Myję też powierzchnie płaskie (stoły, blaty).

Zdarza mi się też stosować rękawiczki jednorazowe, ale to w sytuacjach, gdy np. robię duże zakupy. Rękawiczki pomagają mi w tym, abym zwyczajnie nie dotykała okolic twarzy. Bez rękawiczek niestety mi się to zdarza i nie zawsze potrafię sobie z tym nawykiem poradzić. Zapominam się po prostu.

Po wyjściu ze sklepu, urzędu czy innego miejsca zawsze dezynfekuję dłonie. Noszę ze sobą płyn na bazie alkoholu. Mała rzecz, a może uchronić przed przeniesieniem wirusa w okolice twarzy.

Ogranicz podróżowanie i aktywności towarzyskie i udział w wydarzeniach

Oczywiście nie da się ograniczyć przemieszczania w ogóle. Ja również podróżuję, ale już nie tak daleko jak kiedyś. Zrezygnowaliśmy z zagranicznych wojaży w tym roku, choć mieliśmy jeden w planie. Nie było to oczywiście miłe, ale nie chciałam podejmować ryzyka.

W wakacje odkrywaliśmy za to bliższe rejony, spotkaliśmy się z najbliższą rodziną. Wyjeżdżając do innych miast, ograniczyliśmy spotkania z osobami, z którymi zwykle się spotykaliśmy, do absolutnego minimum. Z kawiarni/restauracji korzystaliśmy tylko w ogródkach lub zamawialiśmy jedzenie na telefon. Nie spędzaliśmy czasu w pomieszczeniach zamkniętych, bo to zwiększyłoby ryzyko zakażenia.

Teraz z zasady nie uczestniczę w wydarzeniach, na które (nie ukrywam) chętnie bym poszła. Spotkania z ulubionymi autorami książek, muzyka – tylko online. Czy mi się to podoba? Nie. Jednak nie podejmuję ryzyka tam, gdzie absolutnie nie muszę.

Gdybym tego potrzebowała dla mojego dobrostanu psychicznego, pewnie bym poszła. Natomiast potrafię sobie pewne rzeczy przetłumaczyć, mając w rodzinie osoby z grup ryzyka, z którymi przecież chcę mieć kontakt, minimalizując ryzyko ich zarażenia.

Myślę, że każdy z nas musi samodzielnie ocenić, czego bezwzględnie potrzebuje i co będzie „mniejszym złem”. Tu nie ma łatwych decyzji. U nas priorytetem są relacje z najbliższymi osobami oraz kontakty rówieśnicze mojej córki. Cała reszta – da się ograniczyć.

Monitoruj temperaturę ciała

Oczywiście, że nie każdy chory będzie miał gorączkę. Jednak jakaś część z pewnością. Dlatego uważam, że pomiar temperatury przed wejściem do szkoły, pracy etc. jest dodatkowym zabezpieczeniem, które umożliwi być może wyłapanie jakiejś choćby niewielkiej części pacjentów objawowych. Wszędzie powinny iść termometry w ruch.

Może wtedy, jako naród, w końcu nauczymy się, że z infekcjami zostaje się w domu, bo nawet zwykła wirusówka czy grypa może być bardzo groźna dla osób z naszego otoczenia, które borykają się z różnymi schorzeniami, a tak jak my, muszą przecież korzystać z tych samych środków transportu, sklepów czy miejsc publicznych.

Zatroszcz się o innych

To najważniejsze. Ileż zakażeń byśmy uniknęli, gdybyśmy wszyscy przestali myśleć tylko o sobie, o swoim komforcie i bezpieczeństwie. Wszak wiele osób nie czuje się zagrożonych COVID-19, co mnie akurat dziwi, bo przecież nikt nie wie, jak przejdzie chorobę. Takie osoby, często nonszalancko, podśmiewają się z wirusa, który przebiega „bezobjawowo”. Mówię im zwykle dwie rzeczy. Po pierwsze „bezobjawowo” nie oznacza z automatu „bez powikłań”. Po drugie: wiele osób z grup ryzyka może słono zapłacić za czyjąś nonszalancję. I już niektórzy płacą.

Zawsze wychodziłam z założenia, że jeśli coś nie wymaga ode mnie wielkiego zachodu, a mogę komuś pomóc, to dlaczego nie? Polecam, bo nawet takie minimalne działanie może przyłożyć się do realnych korzyści osób, które zachorowania na COVID-19 mogą nie przeżyć.

Ani mycie rąk, ani noszenie maski, ani pozwolenie na zmierzenie sobie temperatury nie jest ujmą. Wręcz przeciwnie – to dowód pewnej dojrzałości do życia w społeczności.

Wpis powstał we współpracy z Ceneo.pl

 

Aga Kopczyńska

Aga Kopczyńska

Jestem dietetyczką i szkoleniowczynią. Zajmuję się propagowaniem zdrowych nawyków. Znajdziesz tu inspiracje zdrowotne, kulinarne i nie tylko.

Zasubskrybuj kanał YouTube AgaMaSmaka

Wolisz oglądać zamiast czytać?

Zasubskrybuj kanał YouTube

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *