Co jest z nami nie tak? I co z tym zrobić?

Szukamy drugiej dziury w d…. komplikujemy, wymyślamy cudowne rozwiązania. Urządzamy sobie wyścigi po lepsze życie tam, gdzie wystarczyłoby się zatrzymać i zauważyć, że to życie jest już tu i teraz.

dbanie o zdrowie przepracowanie

Czasem polujemy na „cudowne” rozwiązania, które tylko pogłębiają problem (np. diety cud), a czasem faktycznie na świetne narzędzia, które zostały nawet przebadane przez naukę.

Jednak grunt, żeby się ładnie nazywały! „W miarę zdrowe zbilansowanie jedzenie” czy „dzierganie na uspokojenie myśli” nie brzmi tak fajnie jak „jestem na poście przerywanym” czy „mam sesję uważności”.

Kiedyś to były czasy…

Kiedy sobie pomyślimy, jak żyli nasi prapraprzodkowie, to można się poczuć jak idiot(k)a. Przynajmniej ja się tak czuję. Nikt nie musiał im tłumaczyć, żeby nie scrollować rolek do północy, żeby nie znieczulać się słodyczami, żeby nie unieruchamiać się na 12 h przy biurku.

To słońce wyznaczało rytm pracy i odpoczynku. Jedzenie było nieprzetworzone (bo często innego nie było) i nie istniało pojęcie niebieskiego ekranu czy złej relacji z jedzeniem. 😉

Dobra, koniec. Nie to żebym była fanką czasów minionych, po lubię postęp i z niego czerpię korzyści. Jednak tak bardzo widzę, jak zapominamy o podstawach w natłoku ofert docierających do nas zewsząd.

A później czytam badania o roli kontaktu z naturą w profilaktyce wielu chorób. O kontaktach społecznych jako czynniku mającym wpływ na zachowanie zdrowia w szerokim wymiarze. O roli ruchu i odpowiedniej ilości snu w profilaktyce chorób cywilizacyjnych.

Serio tego nie wiemy? Musimy sprawdzać w badaniach, czy jest sens, żeby wyjść na spacer?

I przyznam: ja z tych, którzy bardzo się cieszą z tych badań. Ale z drugiej strony mam za przeproszeniem mindfucka. Bo ludzie też czasem przychodzą do mnie po cudowne rozwiązania, a ja im mówię, żeby nałożyli na talerz więcej warzyw, spróbowali położyć się do łóżka, choć pół godziny wcześniej i wypili szklankę wody więcej — na początek.

naturalny rytm pobudka słońce

Rytm

Co jest z nami nie tak? Cywilizacyjnie. Grupowo. Takie sobie zadaję pytanie. I chyba mam koncept, co jest nie tak. Daliśmy sobie po prostu zabrać rytm. Jaki rytm? Na przykład:

rytm pracy i odpoczynku (wstaje słońce, to działamy, zachodzi, to idziemy spać),

rytm działania i regeneracji (nie mam już siły, to nie zalewam się energetykami, tylko biorę oddech/drzemkę etc.),

rytm odczuwania głodu i sytości (gdy długo nie jadłam i czuję głód, sięgam po wartościowy posiłek i nie zagłuszam go kawą czy słodyczami),

rytm budowania kontaktów z naturą (szukam w niej zapachów, dźwięków, obrazów, własnych myśli, jedzenia),

rytm łączności z ludźmi z plemienia (współjesteśmy, pomagam im, pomagają mi – w szerokim zakresie),

rytm swobody ciała (moje ciało potrzebuje ruchu i wolności, więc nie zamykam go w ciasnych przestrzeniach, ubraniach i pozach).

pozycja ciało praca

Jak pogarszamy swój stan?

Aktualnie mnóstwo osób:

Zapracowuje się, bo praca jest ważniejsza od odpoczynku. Na ten drugi trzeba zasłużyć lub ewentualnie dajemy sobie do niego prawo, jak „czas pozwoli”. No psia mać. Zwykle czas nie pozwala. Wychodzi na to, że ten Czas to wredny dziaders. Wszystko przez niego.

Rezygnuje ze snu (świadomie lub nie – czasem przeciążony organizm boryka się z bezsennością po prostu, więc nawet jak chcemy, to nie możemy).

Nie potrafi być w naturze bez telefonu, słuchawek, bez celu… Musi być zawsze cel: kroki, kilometry, rekreacja, edukacja.

Siedzi w jednej pozycji przez wiele godzin, w gratisie wpychając się w uciskające brzuch ubrania i niewygodne buty.

Jest otoczonych przez mnóstwo obcych twarzy, ale nie ma „swojego plemienia”.

W jednym z podcastów usłyszałam ostatnio wypowiedź psychiatry, który powiedział, że przecież to nie jest dla naszego gatunku normalna sytuacja, że mijamy dziesiątki czy setki ludzi na ulicach. Nieznane twarze mogą budzić niepokój. Nie wywodzimy się z miast. Żyliśmy kiedyś w małych społecznościach. A tu nagle zatłoczone miasta i na deser jeszcze Facebook i Instagram…

życie w mieście tłum

Co zamiast dobrych rytmów?

Dlaczego to wszystko się dzieje? Oczywiście mądrzejsi ode mnie powiedzieli już, że wszystkiemu winna jest tzw. kultura zapierdolu. Poczucie, że musimy więcej, lepiej, ponadprzeciętnie, efektownie i efektywnie. Szybciej, szybciej. Ale też świat (a może powinnam napisać: nasz kraj), w którym często „zarządcy” zachowują się, jakby kierowali folwarkiem.

Ileż to historii nasłuchałam się od pacjentek, które siedząc na kasie nie mają czasu na posiłek, przysłowiowe siku i inne „luksusy”.

Albo daj człowiekowi zalecenia dietetyczne, które wpiszą się w korporytm jedzenia przy komputerze, który to przecież zawsze wymaga pilnego (asap) działania. To na wczoraj moja droga. Huk z tym, że masz hipoglikemię i jak nie zjesz, to padasz na ryj. To było na wczoraj. Pamiętaj, że jesteś w czarnej d…. z czasem. Dziaders Czas cię rozliczy. A my wyślemy na szkolenie z efektywności.

Ale nie będę już pisać o kulturze zapierdolu. Wspomnę tylko o jednym jej aspekcie, który jest moim zdaniem winien absolutnie wszystkiemu, o czym pisałam wczoraj. To POŚPIECH. To kumpel dziadersa Czasu. I mota w życiu moich pacjentów i moim. Oj, mota.

życie w pośpiechu zapracowanie

Dlaczego pośpiech jest zły i nie rozwija?

Mam co najwyżej 0,5 h na gotowanie dziennie.

Nie zdążę w ciągu dnia zrobić godzinnego treningu, a pół godziny, to co to za trening? Bez sera!

Muszę biec na zebranie do szkoły.

Nie widziałam się z koleżanką już kilka miesięcy, ale kończę teraz projekt i jestem w niedoczasie.

Pani Agnieszko, na zakupy mogę przeznaczyć maksymalnie godzinę.

Żeby przygotować sobie jedzenie do pracy, musiałabym wstać o 5.

Nie zdążę zrobić rano badań, bo muszę pędzić do pracy.

Setki takich zdań słyszę od moich podopiecznych. Sama pewnie też wypowiadam podobne. Dotyczy to nas wszystkich. W mniejszym albo większym zakresie.

Dlaczego ten nasz cywilizacyjny pośpiech to zło?

Bo zabiera nam zdolność do głębszej analizy tego, co nam służy, a co szkodzi.

Bo uniemożliwia nam modyfikacje nawyków, a budowanie nowych zdrowych przyzwyczajeń to już w ogóle odpada.

Bo uniemożliwia nam czerpanie radości z doświadczania, chociażby nowych smaków, form ruchu, medytacji, uważności etc.

Bo ustawia nasz dobrostan na szarym końcu priorytetów. Ważniejsze są powinności, zadanka, zobowiązania. I to szybko! Zanim dotrze do nas, że to bez sensu.

Dla jasności: nie postuluję absolutnie naiwnej wiary w to, że da się żyć bez presji, bez zobowiązań. To znaczy niektórzy pewnie mogą, ale to wyjątkowy przywilej w dzisiejszym świecie.

STOP

Postuluję tylko jedno: zatrzymajmy się. Przestańmy pędzić choć na chwilę. Zakładać, że ktoś nam wyczaruje rozwiązanie problemów zdrowotnych bez naszej osobistej uważności na nasze samopoczucie i styl życia.

Możemy mieć naprawdę wypasioną dietę i zapłacić komuś nawet za przygotowanie posiłków, ale jeśli nie będziemy dobrze spać, ruszać się, wchodzić w pełne i dobre kontakty z ludźmi, naturą, sobą, to nie przeskoczymy pewnych problemów.

Kiedy tak wciąż piszę i mówię o tych małych krokach, to zdaję sobie sprawę, że to podstawy. Proste rzeczy, które nie są odkrywcze, a jednak są cholernie trudne. Dlaczego? Bo właśnie wymagają zatrzymania. Wzięcia odpowiedzialności za tu i teraz. Za uważne skupienie i oddanie się przez jakiś czas jednej rzeczy.

Jakiej? Na przykład: notowaniu posiłków i ich analizie, ustaleniu planu posiłków (na początek: śniadań), zaklepaniu sobie godziny na spacer w sobotę albo w poniedziałek (na pohybel nienawiści do pierwszego dnia tygodnia). U każdego to może być co innego.

„Co nagle to po diable” – mówiła moja babcia. Twoja pewnie też. „Jak się człowiek cieszy, to się diabeł cieszy” – też mówiła. Podpisuję się całą sobą.

Wszystkie rzeczy, które mi nie służyły, brały się z pośpiechu. Wszystkie te, które dają progres i poprawę u moich pacjentów, biorą swój początek w zatrzymaniu się i refleksji.

Znak stop nam przyda się nam wszystkim. Naklejmy gdzieś w widocznym miejscu w domu. I codziennie, choć raz, powiedzmy sobie STOP.

Co Ty na to?

znak stop

Aga Kopczyńska

Aga Kopczyńska

Jestem dietetyczką i szkoleniowczynią. Zajmuję się propagowaniem zdrowych nawyków. Znajdziesz tu inspiracje zdrowotne, kulinarne i nie tylko.

Zasubskrybuj kanał YouTube AgaMaSmaka

Wolisz oglądać zamiast czytać?

Zasubskrybuj kanał YouTube

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *