Czego dietetyk/dietetyczka może uczyć się od pacjentów?

Uczę się codziennie. Od osób, z którymi pracuję — zarówno indywidualnie jak i grupowo. Czego? Najróżniejszych, wartościowych rzeczy.

praca dietetyka czego uczy

Nawet jeśli nie znoszę robić jadłospisów, jest masa innych rzeczy w mojej pracy dietetyczki, które kocham. Jedną z tych rzeczy jest to, że spotykam wspaniałych, różnorodnych, wyjątkowych ludzi. I że każda konsultacja i każde zajęcia grupowe mnie czegoś uczą, coś pokazują, pomagają opuszczać wygodne pielesze mojej bańki.

Osoby, z którymi pracuję, uczą mnie, że:

Że każdy może mieć priorytety niezrozumiałe dla drugiego człowieka.

Że diagnoza (także ta psychiatryczna) nie mówi o tym, kim jesteśmy.

Że mamy prawo przeżywać różne emocje związane ze sprawami uważanymi przez innych za „błahe” i „nieznaczące”. Jeden człowiek płacze przy krojeniu cebuli, a inny gdy zda sobie sprawę, że spędził wiele lat na umęczaniu swojego ciała.

Że nie trzeba mieć jasno wytyczonych celów, żeby codziennie pozytywnie wpływać na swoje zdrowie.

Że kawa (lub zupka chińska) to czasem kotwica. I niekiedy pełni ważniejszą funkcję niż człowiek by sobie myślał. Tak ważną, że normalnie ktoś po niej powinien się źle czuć, a się dobrze czuje, bo się do niej tak przyzwyczaił. Bo jest taka dostępna. Bo otuli. Da poczucie stałości i stabilności.

Że strefa komfortu czasem jest potrzebna i jest naszym prawem. Że wyjście z niej może odbyć się tylko za naszą zgodą i że czasem warto. 😉

Że czasem warto swoje „ambicje dietetyczne” wsadzić w kieszeń i po prostu zalecić to, na co sobie ta osoba może finansowo pozwolić. Bo jak nie ma wystarczających środków, to z listy zakupów super fajnego jadłospisu, nie zostanie zakupione absolutnie nic. „Dieta cud” będzie co najwyżej… a ja diet cud nie znoszę przecież.

Że uśmiech potrafi pomóc, gdy dobrze nie zadziała aparat słuchowy.

Że warto mówić wolniej i wyraźniej. Nie machać głową na wszystkie strony. Kiedyś nie znałam w ogóle pojęcia „Kultura Głuchych”. Dziś już znam i czytam. Dziś już myślę o tym, jak to jest, jakby mogło być. Gdybyśmy spięli poślady i umożliwili ludziom pełne uczestnictwo w życiu społecznym, kulturalnym, w korzystaniu z ochrony zdrowia.

Że warto mieć w domu jakiś stołek, na którym usiądziemy, gdy zabraknie nam siły do stania. I jakieś oparcie, gdy poczujemy się niestabilnie.

Że seniorzy potrzebują wsparcia, którego osoby w „kwiecie wieku” w ogóle nie są świadome.

Że to niebywale trudny proces, gdy wiemy, że rodzice są już na finiszu życia i jedyne co można zrobić, to zblendować zupę i powiedzieć rodzicowi, że nic złego się nie dzieje, kiedy zabiera go karetka.

Że zależy od nas dokładnie tak samo dużo, jak dużo od nas nie zależy zupełnie.

Że niestety nie zawsze przychodzi szczęśliwe zakończenie.

Ale czy ważny jest tylko finał? No ludzie uczą mnie, że nie. Droga. Nie cel. Droga. 💚

Dziękuję wszystkim pacjentom, których spotykam na swojej zawodowej drodze.

Aga Kopczyńska

Aga Kopczyńska

Jestem dietetyczką i szkoleniowczynią. Zajmuję się propagowaniem zdrowych nawyków. Znajdziesz tu inspiracje zdrowotne, kulinarne i nie tylko.

Zasubskrybuj kanał YouTube AgaMaSmaka

Wolisz oglądać zamiast czytać?

Zasubskrybuj kanał YouTube

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *