Minimalizm z konieczności?

W tym roku wiele się zmieniło. Znowu zachęcam Cię do porządkowania przestrzeni i podaję moje sposoby na sensowne pozbycie się niepotrzebnych rzeczy.

Wolisz posłuchać? Proszę bardzo:

Znajdziesz mnie też w serwisach takich jak Spotify. Tam publikuję moje podcasty.

Minimalizm wiosenne porządki

Naprawdę nie chodzi o to, żeby pozbywać się rzeczy dla pozbywania. Bo taka moda. I później kupować nowe. To znaczy można tak, ale wtedy mija się to z celem. Bardziej chodzi o zrewidowanie potrzeb i uporządkowanie w głowie tego, co jest nam faktycznie niezbędne bądź miłe sercu.

Gonienie własnego ogona

Rozmawiałam z przyjaciółką spacerując przy plaży. Zapytała, czy wystarczy mi to, co aktualnie robię. Czy mnie „nie nosi”. Pytanie nie było bez przyczyny. Przez wiele lat byłam osobą, która robiła dużo i chciała dużo – nie, nie w sensie materialnym. Goniłam po prostu swój ogon. Czułam, że żeby być „szczęśliwą”, muszę jeszcze coś zrobić. Wykazać się? Zabijcie mnie: nie wiem, przed kim. Przede mną samą chyba. A człowiek sam dla siebie jest najgorszym sędzią i kontrolerem zasług.

Jeszcze tylko TO i będę usatysfakcjonowana.
Jeszcze tylko TAMTO i będę wystarczająca.
Jeszcze tylko OWAMTO, a spojrzę w lustro i powiem: „No, Kopczyńska, jest OK.”

ogon minimalizm wiosenne porządki

Tylko jakoś tak… nigdy nie było OK. Lustro krzyczało, że trzeba więcej, mocniej, lepiej. Ciągle pojawiało się coś, co trzeba zrobić, rozpocząć, skończyć, kontynuować, żeby było tak „w sam raz”.

Kolejne stopnie pojawiały się na drodze, zmęczenie narastało, ukojenie nie przychodziło, oczekiwania rosły.

Dziś czuję, że to przepracowałam. Nie pędzę, a zwalniam i jeszcze bardziej pozwalam sobie na inwestowanie czasu i sił w spokojne porządkowanie codzienności. Bo może w tym jest właśnie sens? W skupieniu na tu i teraz, a nie wybieganiu w przyszłość…

Moje wiosenne porządki

Drobiazgi mają sens. Porządkowanie przestrzeni miało dla mnie szczególne znaczenie w tym roku, kiedy to Rosja zaatakowała Ukrainę. Nie mogłam się skupić absolutnie na niczym, więc zaczęłam sortować i przeglądać szafki, szafeczki.

Kiedyś śmiałam się z Dominique Loreau, która gadała ze skarpetkami. Ostatnio nieomal sama zaczęłam z nimi rozmawiać. ;) A tak serio: zaczęłam się zastanawiać, co mogę zrobić, żeby przestrzeń wokół mnie lepiej wpływała na to, jak się czuję.

Na wiosnę zaczęłam więc znowu ogarniać bajzel. Pozbyłam się (i pozbywam wciąż):

  • reszty zbędnych książek, do których wiedziałam, że nie wrócę, bo do nich zwyczajnie nie sięgam;
  • ubrań, których nie noszę i wiem, że ich nosić nie będę (minimum 2-3 lata bez ich noszenia to już jasny sygnał);
  • różnych przedmiotów, które były po coś, a teraz leżą bez celu.

ubrania minimalizm wiosenne porządki

Dodatkowo zdigitalizowałam potężną ilość dokumentów, których nie muszę mieć przecież w wersji papierowej.

Zeskanowałam i zrobiłam też zdjęcia pamiątkom, rysunkom córki, wspominkom ze szkoły.

Ależ zwiększyła się ilość powietrza w domu! Było warto. Psychice lżej. Dlaczego? Bo pozwoliłam sobie poświęcić na to trochę czasu. Zamiast licznych „pilnych” spraw zaczęłam pozwalać sobie na zatrzymanie się. Przy okazji zafundowałam sobie taką refleksyjną podróż do przeszłości. 40-tka zbliża się wielkimi krokami. Może to to? ;)

Minimalizm z konieczności?

Polski ład, inflacja, wojna w Ukrainie, jeszcze większa inflacja… I ja zaczęłam myśleć intensywniej o oszczędnościach. Bo przecież lepiej nie będzie, a wieszcze ekonomii mówią, że nawet gorzej. I nie ma co się łudzić, że nagle gaz czy benzyna zaczną tanieć, nie wspominając o spożywce.

Minimalizowanie potrzeb pomaga oszczędzać – naprawdę. Zastanów się, czy jest coś, czego tak naprawdę nie potrzebujesz?

Mój minimalizm to rezygnacja z usług fryzjerskich czy kosmetycznych, kosmetyków kolorowych. W sumie od początku pandemii nie byłam u fryzjerki czy kosmetyczki. Włosy podcina mi mąż według wskazówek z jakiegoś tutorialu. Od kilku lat ich też nie farbuję. Jedyny kosmetyk, którego czasem użyję to błyszczyk, ale to bardzo rzadko. Nie używam podkładów, tuszów do rzęs, cieni do powiek, różów i niektórych innych kosmetyków – też już od długiego czasu.

Z ciuchami mam tak, że jak w coś wejdę, to z tego nie wychodzę. Lubię rzeczy wygodne. A i nie mam takiej pracy, która zmuszałaby mnie do jakiegoś dress codu. Na szczeście! Nie mam butów na obcasach, wizytowych ciuchów – no trudno. Trzeba się liczyć z tym, że na spotkaniu mogę pojawić się w bluzie dresowej.

Efekt całości może nie jest piorunujący, ale czy potrzebuję piorunów? No, nie. Jak ktoś potrzebuje piorunów z mojej strony, to ma problem. ;

Myślę, że każdy z nas ma w życiu sporo rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebuje. Choć dzisiejszy świat i przemysł reklamowy non stop pokazuje nam, ileż to rzeczy musimy mieć.

Oprócz tego gotuję „ekonomicznie”, wykorzystuję w kuchni maksimum tego, co mam. Mrożę, przetwarzam, przekształcam. Kuchnia recyklingowa to naprawdę dobry pomysł na ten czas.

skarbonka oszczędności minimalizm

Co zrobić z niepotrzebnymi rzeczami, żeby nie wyrzucać?

Nie znoszę wyrzucać rzeczy. W tym roku powiedziałam sobie:
Aga, ograniczanie ograniczaniem, ale to musi być z sensem.

Więc wyrzucam tylko to, co nie nadaje się do użytku. Rzeczy w dobrym stanie, użyteczne, przekazuję w dobre ręce.
O tak:

Pomoc osobom uchodźczym

Wiele rzeczy w dobrym stanie przekazałam do punktów dla osób potrzebujących. Znalazły się wśród nich niepasujące już nam buty, ubrania, ale również inne rzeczy.

Serwisy aukcyjne

Serwisy aukcyjne to naprawdę fajny wybór, jeśli masz rzeczy w dobrym stanie, które nie są Ci już potrzebne. U mnie sprawdza się najlepiej OLX. Sprzedałam tam sporo książek, które stanowiły jedynie magazyn kurzu. Na początku obawiałam się kosztów czasowych tej operacji. Jednak realizowałam to wyzwanie metodą małych kroków: codziennie wrzucałam kilka sztuk i po kilku miesiącach mam sprzedanych kilkadziesiąt moich używanych najróżniejszych rzeczy.

Udało mi się sprzedać nawet to, co wydawało mi się niemożliwe do sprzedania, na przykład stary wazon czy niedziałający (!) zegarek mojej mamy z młodości. Cóż, każda potwora znajdzie swojego amatora, jak powiada klasyk.

Miejscowa grupa zero waste

Chciałabym bardzo polecić Ci to rozwiązanie. Być może w Twoim mieście jest również miejscowa grupa zero waste na Facebooku. Jeśli takiej nie ma, załóż ją. W tej, w której jestem, można oddać coś za darmo lub wymienić na jakieś produkty. Ja niektóre rzeczy czy książki wymieniłam na… owoce i warzywa. One zdecydowanie lepiej mi się przydadzą niż rzeczy, których nie używam od lat. A ktoś skorzysta z tego, co mi się już nie przyda.

warzywa pomidory zero waste

Znajomi i rodzina

Nie zapominaj o znajomych czy krewnych. Być może są wśród nich osoby, które skorzystają chętnie z tego, czego nie potrzebujesz już Ty. Niektóre moje rzeczy przekazałam i dalej przekazuję znajomym (stare książki, ubrania córki i in.). Satysfakcja jest bardzo duża, bo wiem, że to co u nas w domu leżało i było bezużyteczne, przyda się komuś bliskiemu.

Podsumowując

Do wiosennych (i nie wiosennych też) porządków trudno się zabrać, ale jak już zaczniesz, to idzie z górki. Bezcenna jest satysfakcja z poczynionego odgracania chałupy, ale również ze zrobienia czegoś pożytecznego z tym, co nie jest nam już potrzebne. Nie wspominając o większej ilości „powietrza”, które pojawia się w domu.

Paradoksalnie zajęcie się takimi kwestiami było również pomocne dla mojej psychiki. Po pierwsze, odżyły niektóre fajne wspomnienia (podczas skanowania pamiątek). Po drugie, wykorzystałam czas, w którym nie mogłam się skupić na niczym innym, na zrobienie przestrzeni na nowe. Nie nowe rzeczy a doświadczenia, które teraz doceniam jeszcze bardziej niż kiedyś…

Polecam!

Aga Kopczyńska

Aga Kopczyńska

Jestem dietetyczką i szkoleniowczynią. Zajmuję się propagowaniem zdrowych nawyków. Znajdziesz tu inspiracje zdrowotne, kulinarne i nie tylko.

Zasubskrybuj kanał YouTube AgaMaSmaka

Wolisz oglądać zamiast czytać?

Zasubskrybuj kanał YouTube

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *