Zanim „chcenie” przerodzi się w działanie i… spełznie na niczym

Czy naprawdę wiemy, czego chcemy? Czy nasze działania potwierdzają nasze cele? Jak social media wpływają na  motywację do działania i efekty (nie)podejmowanych aktywności? Co warto zrobić zanim rzucimy się w wir realizacji naszych zamierzeń?

motywacja do działania realizacja celów kobieta

Tu możesz posłuchać moich przemyśleń:

Podcast znajdziesz również w serwisach takich jak Spotify.

Przeczytałam ostatnio do porannej kawy, że należy „przejąć kontrolę nad życiem” i że najgorszą opcją jest zjedzenie śniadania i pójście do pracy. Wiecie no – tak wstać i iść bez planu i harmonogramu? Straszne. A na zdjęciu (dla podkreślenia wagi tematu) była atrakcyjna pani w bikini na łódce. Taki post sponsorowany mi wyskoczył.

Jeśli posłucham tej pani, to czekają mnie słoneczne wakacje na wodzie? Schudnę? Będę jak ona? Zdrowa, piękna, bez grama tłuszczyku? Już nie tam beznadziejna i nieogarnięta jak teraz? I co najważniejsze: z niskim kortyzolem! Bo kortyzol jest zły i nie rozwija.

Ile osób ma takie myśli w głowie, kiedy zobaczy taki post?

Dalej czytają, że zmęczenie i stres to wróg urody. Pani na pewno da receptę jak uniknąć zmęczenia i stresu. Może: wciągnij – wypluj? ;-)

kobieta na łódce social media

A teraz kolejny post: pan na Fejsbuczku pokazuje mi, że mogę wszystko, że nie muszę pracować 8 h dziennie, a mogę po prostu wyjechać do ciepłych krajów i siedzieć z laptopem na plaży (obok drineczek z palemką) i kręcić biznesy online. Mówi, że ogranicza nas tylko zły stosunek do pieniądza. Podobno „zblokowaliśmy się” i dlatego fortuna nie płynie, ale wystarczy się nastawić odpowiednio i wziąć do roboty, a tropiki czekają i z 12 h pracy zejdziemy do 2 h max, a w ogóle to będziemy mieć ludzi od wszystkiego (chyba tych jeleni, co pracują te min. 8 h, nie?). Albo czegoś nie zrozumiałam…

plaża tropiki motywacja

Moje cele nie muszą być Twoimi celami, a Twoje – moimi

Wczoraj rozmawiałam z moją podopieczną. Zaczęła mi się tłumaczyć. Że coś pomału próbuje, ale że bardzo powolutku wdraża zmiany. Że zaczęła czytać składy, ale (przepraszającym tonem) teraz to ona jednak skupiła się na pracy z psychologiem i to jej odżywianie nie jest idealne.

Trudno jej szło mówienie o tym. Więc pomogłam trochę i mówię, że jasne, rozumiem. Nie da się zrobić wszystkiego jednocześnie i trzeba ustalić priorytety. Że super, że stara się jeść regularnie i czyta składy. Że to już dużo i na tym będzie można dalej budować.

Prawda jest taka, że nie mamy obowiązku żyć wizją innej osoby. Nie musimy mieć harmonogramu, potrzeby działania, zrobienia kaloryfera na brzuchu. Możemy nie mieć siły na robienie formy na lato (swoją drogą: jak mnie śmieszy to stwierdzenie). Nie musimy też wierzyć w magię i posty sponsorowane i bujdy, ze wszyscy mamy równe szanse w każdym aspekcie życia.

Ponadto nic nie musimy. Możemy. I paradoksalnie, kiedy uświadomimy sobie, że faktycznie chcemy, to często zaczyna iść do przodu. Czasem nie da się tak, jak mówią nam eksperci od życia (ci z łódek, plaż, sal fitness), którzy wmawiają nam, że możemy wszystko.

No czasem psychika siada, ktoś w rodzinie choruje, tracimy pracę, dziecko potrzebuje więcej naszego czasu, świat się wali, a czasem po prostu mamy pewne rzeczy gdzieś. I to też jest ludzkie i na tym też da się budować. Inaczej, nie na pełnej petardzie, ale się da. Mój pies miał na przykład „gdzieś” pozowanie do tego zdjęcia i spoko – nie zobaczycie słodkiego pyszczka tylko drugi biegun. ;-)

Aga Kopczyńska dietetyczka pies spacer w parku

Jest taka jedna podstawowa kwestia: nikt, absolutnie nikt, nie chodzi w naszych butach. Czasem dzielimy doświadczenia, przeżywamy podobne rzeczy, ale każdy z nas ma jednak trochę inaczej. Każdy z nas ma inne potrzeby, priorytety, możliwości. Warto się zatrzymać i zastanowić, co jestem realnie w stanie zrobić i czy jest to dla mnie ważne. O tym więcej poniżej.

Ja na przykład często żyję bez harmonogramu i planu. Na szczęście mój żołądek daje mi znać, kiedy jestem głodna a ciało wygania od biurka, gdy potrzebuje ruchu. Kortyzol pomaga radzić sobie z trudnymi sytuacjami, a kaloryfer na brzuchu mi niepotrzebny.

Nie zawsze tak było, ale małymi kroczkami to wypracowałam i staram się to (mniej albo bardziej skutecznie) przekazywać osobom, z którymi pracuję. Choć oczywiście nie mam osiągów na miarę Chodakowskiej czy Innej Lewandowskiej czy pani z łódki czy pana z plaży. I moje jedzenie nie jest tak efektowne jak potrawy wielu instadietetyków czy blogerów kulinarnych, których podziwiam. Ale nic nie muszę. Szukam tego, czego chcę w danym momencie i co mogę jako ja – Aga.

instajedzenie foodporn piękne jedzenie

Ja bym tak bardzo chciała! Ale… mi się nie chce.

Nazywam to syndromem iluzorycznego chcenia i nieświadomości SWOICH priorytetów. Oczywiście w nauce nic takiego nie ma, ale sobie takie ładnie brzmiące słówka wymyśliłam, żeby brzmiało „nałukowo”.

Często mówimy, że czegoś chcemy. Na przykład:

Chciałabym jeść regularnie.
Chcę coś zrobić.
Chcę się czegoś nauczyć.
Chciałabym potrafić coś tak jak osoba X.
Chciałabym poprawić kondycję.
Chciałabym robić to, co osoba Y.
Zależy mi na tym, żeby zdobyć jakieś kwalifikacje, nauczyć się języka, dziergania.
Chcę częściej widywać się z rodziną/przyjacielem/koleżanką.
Chcę mniej pracować.
Chcę ćwiczyć regularnie.
Chcę żyć bardziej tu i teraz.
Chcę umieć odpuszczać.

I tak sobie gadamy. Głośno albo cicho. Słyszymy w głowie głosy. Po jakimś czasie przychodzi refleksja, że coś jakby poszło nie tak, bo dalej (mimo, że przecież „chcieliśmy”), nie poszliśmy do przodu.

I nie. Nie napiszę teraz:

Chcieć to móc.
Rusz tyłek i działaj.
Zacznij dziś.

chłopiec siłacz motywacja

Oczywiście: w tym szaleństwie jest metoda. Jeśli nie zaczynamy działać, choćby metodą bardzo małych kroków, tylko o tym gadamy, to wiadomo, że rzeźba (czy cokolwiek innego) sama się nie zrobi.

Ale zanim zaczniemy działać, to się u licha zastanówmy, czy nam naprawdę na tym zależy i czy naprawdę tego CHCEMY? My. Nie kto inny. MY.

Sprowadzając do konkretu:

CZY CHCEMY ZAINWESTOWAĆ SIŁY/CZAS/PIENIĄDZE/ WOLĘ/MOTYWACJĘ W OSIĄGNIĘCIE PEWNYCH CELÓW?

CZY JESTEŚMY GOTOWI NA KOSZTY (CZASOWE/FINANSOWE/LOGISTYCZNE), KTÓRE SIĘ Z TYM WIĄŻĄ?

Bo zawsze jakieś są! Nie wierzmy w duchy i garbate aniołki: zawsze trzeba ponieść koszt.

Ja na przykład nie jestem gotowa na inwestycję czasową w pięć zorganizowanych i intensywnych treningów w tygodniu, żeby mieć kaloryfer na brzuchu. No nie i już. Kaloryfer na brzuchu to nie moja wartość i nie moja potrzeba.

Nie jestem też gotowa na inwestycję czasową i finansową, żeby jeść „idealnie” (cokolwiek to znaczy). Jedzenie nie jest dla mnie celem samym w sobie, a środkiem/pomocą/wsparciem. Jem, żeby żyć, a nie żyję, żeby jeść.

Obiecanki cacanki, a głupiemu radość

Spójrzmy prawdzie prosto w oczy, zanim postawimy sobie nierealne cele, na których nam w rzeczywistości nie zależy. To trochę tak, jak z tekstami do rodziny czy znajomych:

O rety, koniecznie musimy się spotkać, bo tak dawno się nie rozmawialiśmy.
Koniecznie musimy się zdzwonić.
Musimy częściej się spotykać.

A finał jest taki, że nie umawiamy się, nie rozmawiamy i nie spotykamy przez kolejne lata. :-) Znacie to?

Dlaczego to ważne, żeby ze sobą szczerze porozmawiać o tym, czego TAK NAPRAWDĘ CHCEMY? Bo doba ma tylko 24 godziny, a nasz „mięsień silnej woli” męczy się (szczególnie na początku) dość szybko.
Nie wspominając o tym, że jeśli będziemy sobie wmawiać, że na czymś nam zależy, a później nie uda nam się tego osiągnąć (bo niby jak skoro tak naprawdę nam nie zależy zbyt mocno), to pojawią się myśli:

Kopczyńska, dajesz ciała, nawet tego nie potrafisz/nie umiesz/nie dajesz rady. A przecież ci zależy.

No więc widocznie nie aż tak bardzo.

Mój nieżyjący dziadek mówił:

Każdego możesz oszukać, ale siebie nie.

Dziadek! Nie zgadzam się. Siebie też skutecznie można oszukiwać i to długo, ale nie warto.

jajka smutna buźka

Rozmowa ze sobą zamiast social mediów?

Po latach memłania tematu (zawodowego i osobistego memłania) stwierdzam, że ustalenie, na czym mi naprawdę zależy jest kluczowe. W tym celu wskazane jest czasem nawet odcięcie od social mediów – choć na chwilę. Bo one niestety są pełne dobrych rad i nie naszych celów i nie naszych priorytetów i nie naszych możliwości. W pewnym momencie zaczynamy wierzyć, że to nasze potrzeby.

Zaraz święta. Obojętnie czy je obchodzisz, ale może będziesz mieć więcej czasu na przemyślenia, na rozmowę ze sobą? Zastanów się nad tym, czego TY chcesz i co możesz, co jesteś w stanie wziąć na siebie na ten wiosenny czas pełen napięcia i niepokoju. Zadbaj o siebie. <3

Aga Kopczyńska

Aga Kopczyńska

Jestem dietetyczką i szkoleniowczynią. Zajmuję się propagowaniem zdrowych nawyków. Znajdziesz tu inspiracje zdrowotne, kulinarne i nie tylko.

Zasubskrybuj kanał YouTube AgaMaSmaka

Wolisz oglądać zamiast czytać?

Zasubskrybuj kanał YouTube

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *