Recykling w kuchni czyli 5 rad jak ograniczyć marnowanie jedzenia i jeść zdrowo oraz bezproblemowo

Dziś Pani Oczywistość (tak mi mówcie) podsyła Wam 5 prostych jak drut rad dotyczących tego, jak ż(r)yć – recyklingowo, bezproblemowo, tanio i zdrowo.

gotowanie zero waste less waste sposobyCzasem najprostsze bywa najtrudniejsze. Dlatego postanowiłam napisać o moich prostych patentach ułatwiających zdrowe życie i logistykę codzienną. Mało teorii — dużo praktyki.

Dla niektórych mogą to być oczywistości w stylu „wywieś pranie na słońce, a wyschnie”, ale spotykam często osoby, dla których te rozwiązania wcale nie były pierwszym wyborem. Częstujcie się zatem i bierzcie to, co Wam pasuje.

Uwaga! Wpis nie jest zdecydowanie dla osób z kijem w czterech literach, bo nic wyszukanego tu nie znajdziecie. Ot proza życia i kombinowanie jak tu zjeść w miarę spoko, zdrowo i bez wyrzucania oraz urabiania się po pachy.

1. Pasta ze strączkowych z warzywami zalegającymi w lodówce

Przygotuj pastę z soczewicy, ciecierzycy czy fasoli. Nada się na każdy posiłek. Jest idealna do pieczywa/tortilli/grzanek, a nawet krakersów. Zawsze dostępna, jeśli zrobisz to, co Ci poradzę.

Co zrobić? Trzeba nagotować gar ciecierzycy (lub innej fasoli), poporcjować ją (u mnie porcja = 1 szklanka ugotowanej, ale możesz mieć mniejsze porcje), a następnie zamrozić w pojemniczkach.

Kiedy chcę zrobić pastę, wyciągam porcję wcześniej z zamrażalnika, a jak zapomnę, to rozmrażam na parze. W sumie nie będę oszukiwać: opcja nr 2 ma miejsce częściej.

W lodówce mam zwykle jakieś podwiędnięte liście. Za mało apetyczne, żeby zjeść, za cenne (zielony kolor rządzi!), żeby wyrzucić. No więc wmiksowuję je w pastę. (przepis na pastę z ciecierzycy).

2. Pasta z roślin strączkowych na obiad??

Jeśli zrobisz jakąś zajefajną pastę na bazie roślin strączkowych (i zrobisz jej za dużo), to nie musisz jej jeść przez 3-4 dni na chlebie. Dotyczy to wszelkich past na bazie soczewicy, fasoli, ciecierzycy, hummusu etc. Można sobie naprawdę urozmaicić żywienie. O tak:

1) Upiecz warzywa w piekarniku (np. cukinię, paprykę, bakłażana) i zjedz je na obiad/kolację posmarowane pastą.

2) Niech pasta stanie się częścią nadzienia tortilli. Posmaruj nią placek, dorzuć świeże warzywa, sałatę i będzie pysznie.

3) A może zrobisz placki ziemniaczane i podasz je z pastą? Tak na wytrawnie. Można też wybrać inne placki (na bazie cukinii, szpinakowe etc.).

4) Możesz też zjeść pastę jako dip do warzyw. To super odżywcza przekąska! Kroisz surową marchewkę, paprykę, kalarepę czy ogórka i maczasz w paście. Może to być drugie śniadanie czy podwieczorek.

3. Pasta z resztek obiadowej potrawki warzywnej?

Zapnijcie pasy i trzymajcie się ramy, bo mój geniusz wprawi Was w osłupienie.

Otóż wyobraźcie sobie taką sytuację. Robicie na obiad warzywny gulasz. Składniki: cebulka, pomidorki, papryczki, cukinia i inne takie malutkie roślinki. Do tego koniecznie fasola albo inne proteiny znaczy: rośliny strączkowe). Ja ostatnio mam fazę na czerwoną fasolę.

Zrobiliście, zjedliście i została mała porcja taka ani do tańca, ani do różańca. W wolnym tłumaczeniu: jutro się już nikt tym nie naje, a wyrzucać szkoda, bo kto marnuje jedzenie, ten trąba.

No więc następnego dnia wyjmujecie resztki gulaszu (wyglądającego jak kupa dinozaura), bierzecie blender, dolewacie ciut oliwy, ewentualnie można dodać natkę pietruszki albo inny koperek czy szczypiorek. I bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz. Macie pastę do kanapek. Tadaaaaaam!

Nie dziękujcie proszę za tę wysublimowaną radę kulinarną. Naprawdę nie trzeba. ;-)

4. Jak nie marnować zdrowego chleba i mieć go zawsze pod ręką

No niby co za problem, powiesz, kupić lub upiec zdrowy chleb i go jeść.

A jednak moi pacjenci na tym chlebie się nieraz przejeżdżają. Już wyjaśniam, jak to diabeł w chlebie tkwi.

Po pierwsze: chleb wiele osób jada codziennie, a czasem dwa razy dziennie, więc ważne jest, jakie pieczywo jemy, bo zwykle ludzie jedzą go dużo.

Po drugie: pieczywo z dobrym składem, dopasowane do naszych potrzeb zdrowotnych nie zawsze jest dostępne w sklepie pod domem i nie zawsze mamy czas je upiec.

Często zdarza mi się słyszeć:

No pani Agnieszko, już jadłam ten porządny chleb, ale zabrakło go w sklepie/nie miałam czasu i siły upiec/za daleko mi było do tej dobrej piekarni/nie zdążyłam kupić przed majówką i zaczęłam jeść ten kiepski, bo nic innego nie było.

Pani oczywistość kłania się i rekomenduje: jeśli masz możliwość zakupienia/upieczenia dobrej jakości chleba, to zrób solidny zapas. Kup od razu kilka chlebów, piecz też jednocześnie więcej niż jeden (prąd trzeba oszczędzać).

Zakupiony/upieczony chleb pokrój i kromki (lub skibki — jeśli jesteś z Poznania) zamroź w porcjach na czas niemocy czy braku zaopatrzenia. Wtedy nie zaskoczy Cię żadne święto, zamknięte piekarnie, zaganianie czy inne usprawiedliwienia.

Jeśli jeść chleb, to porządny — może być rozmrożony, bo chleb lubi się bardzo z zamrażalnikiem. A zamrożony chleb też jest super, jak odwiedzą nas niezapowiedziani goście. Wystarczy opiekacz/piekarnik/toster i grzanki gotowe natentychmiast. ;-)

Nie ma porządnego odżywiania bez odpowiednich zapasów w domu. Dlatego jestem chomikiem.

5. Zupa na kolację, obiad na śniadanie i naprawdę nic złego się nie stanie

Dziś o pewnym wariactwie, które pozwala oszczędzać i nie wyrzucać.

Większość osób, z którymi zaczynam współpracę, ma dość standardowe postrzeganie poszczególnych posiłków. Na śniadanie muszą być kanapki ewentualnie płatki, na obiad zupa i/lub tzw. drugie danie (ziemniaki i kotlet na ten przykład), a na kolację to znowu kanapka jakaś.

Czy widzę w tym coś złego, czy błędnego? Nie. Da się zaplanować jadłospis tak, żeby posiłki w tej formie były odżywcze i bogate w wartościowe składniki. Jednak czasem uparte trzymanie się zwyczajów robi nam pod górkę i stwarza problemy. Stajemy się wtedy niewolnikami przyzwyczajeń i zamiast szukać rozwiązań, widzimy tylko problemy.

I słyszę wtedy:

Nie dam rady zjeść obiadu o 16.00, bo w domu jestem dopiero o 18.00.

Cały dzień jestem na kanapkach, bo obiad mogę zjeść dopiero wieczorem.

Wyrzucam dużo warzyw, jak już je kupię, bo na śniadanie jem płatki, w ciągu dnia jestem w pracy, a wieczorem muszę zjeść coś sycącego.

Nie jem w ciągu dnia nic ciepłego, bo rano pędzę do pracy, więc na śniadanie jem na szybko płatki. Ciepłe danie mogę zjeść tylko wieczorem, ale wtedy nie mam już czasu gotować, więc jem kanapki.

Jaka jest więc moja genialna (hehe) rada? Nie bądź niewolnikiem swoich przyzwyczajeń i zastanów się nad modyfikacją nawyków.

To, że jakiś (pewnie znaczny) procent ludków je na śniadanie kanapki, nie znaczy, że i Ty tak musisz. To, że cały dzień spędzasz w pracy, nie znaczy, że nie możesz zjeść nic ciepłego. To, że wracasz do domu późno, nie znaczy, że obiad (a więc często najbardziej obfity posiłek) musisz jeść na kolację. Powiem nawet, że to kiepskie rozwiązanie.

Konkrety więc:

1) Jeśli spędzasz cały dzień poza domem, może warto zjeść na śniadanie ciepły posiłek np. odżywczą i pożywną zupę lub np. gulasz z dużą ilością warzyw i kaszą?

2) Co powiesz na przygotowanie sałatki do pracy? Jej przygotowanie nie zajmie Ci więcej czasu niż zrobienie kanapek. Do pojemnika wrzucasz: sałaty, pomidorki koktajlowe, oliwki, kroisz jeszcze jakieś warzywa, dajesz fasolę z puszki, polewasz oliwą, doprawiasz i siup do torby. Nie musisz jeść samych kanapek przez cały dzień.

3) Zainwestuj w termos obiadowy. Mam termosy od lat i jeśli mam dzień w terenie, zawsze biorę ze sobą zupę lub gęsty gulasz warzywny (zawsze gotuję więcej, żeby zamrozić lub wziąć jedzenie w termos kolejnego dnia). Zjedzenie czegoś ciepłego w ciągu dnia jest bezcenne — szczególnie w miesiącach jesienno-zimowych.

4) Płatki rano — spoko, ale możesz rano zjeść jakieś ciepłe danie, a płatki zabrać do pracy w termosie lub w słoiku. Nocna owsianka w słoiku to naprawdę mega opcja na wynos!

5) Zamieniaj kolejność posiłków zgodnie z Twoimi potrzebami. Mam pacjentów, dla których zrobiłam jadłospis, który sobie modyfikują, np. podwieczorek jedzą przed obiadem (bo wracają później do domu), zupę jedzą na śniadanie (bo przekonali się do tej opcji zimą), obiad ładują już do termosów (gotują na dwa dni).

Opcji jest wiele. Jemy przecież po to, żeby dobrze się czuć, a nie komplikować sobie życie i robić coś tylko dlatego, że „tak trzeba” lub „tak robią wszyscy”.

Znajdźmy swoje najlepsze rozwiązania, które służą naszemu zdrowiu, a dodatkowo są oszczędne i praktyczne. Dobrze byłoby gdyby nie przyprawiały nas też o ból głowy i chęć rzucenia tego całego zdrowego odżywiania w diabły.

Aga Kopczyńska

Aga Kopczyńska

Jestem dietetyczką i szkoleniowczynią. Zajmuję się propagowaniem zdrowych nawyków. Znajdziesz tu inspiracje zdrowotne, kulinarne i nie tylko.

Zasubskrybuj kanał YouTube AgaMaSmaka

Wolisz oglądać zamiast czytać?

Zasubskrybuj kanał YouTube

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *